czwartek, 26 lipca 2012

RYCERZ KRZYKALSKI JulianTuwim





Oto rycerz Krzykalski,
  Spójrzcie, co za mina!
Zdarzyło się mu kiedyś
  Złapać Tatarzyna.

Krzyczy: „Hura! To moja
  Odwaga i męstwo!
Wróg w niewoli! Ja górą
  Odniosłem zwycięstwo!

Nieustraszony jestem,
  Więc natarłem zbrojnie!
Hura! hura! Jam pierwszy
  Śmiałek na tej wojnie!

Któż by się mógł porównać
  Z takim bohaterem?
Niech tu sam król przyjedzie
  Z największym orderem!


Dla mnie wszystkie zaszczyty!
  Dla mnie cześć i chwała!
Złapałem Tatarzyna!
  Zdobyłem trzy działa!”

Więc krzyczą mu:
  „Przyprowadź tego Tatarzyna!”
A Krzykalski: „Nie mogę,
  Bo mnie za łeb trzyma!”


         

niedziela, 22 lipca 2012

TUWIMA o Grzesiu kłamczuchu i jego cioci



- Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?
- List, proszę Cioci? List? Wrzuciłem, Ciociu miła!
- Nie kłamiesz Grzesiu? Lepiej przyznaj się kochanie!
- Jak Ciocię kocham, proszę Cioci, że nie kłamię!
- Oj Grzesiu, kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!
- Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę Cioci!
- Wuj Leon czeka na ten list więc daj mi słowo.
- No słowo daję! I pamiętam szczegółowo:
List był do wujka Leona,
A skrzynka była czerwona,
A koperta.. no taka... tego...
Nic takiego nadzwyczajnego,
A na kopercie nazwisko
I Łódź, i ta ulica z numerem,
I pamiętam wszystko:
Ze znaczek był z Belwederem,
A jak wrzucałem ten list do skrzynki,
To przechodził tatuś Halinki,
I jeden oficer tez wrzucał,
Wysoki - wysoki,
Taki wysoki, ze jak wrzucał to kucał.
I jechała taksówka... i powóz...
I krowę prowadzili... i trąbił autobus,
I szły jakieś trzy dziewczynki,
Jak wrzucałem ten list do skrzynki...
Ciocia głową pokiwała,
Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:
- Oj Grzesiu, Grzesiu!
Przecież ja ci wcale nie dałam
Żadnego listu do wrzucenia!...




piątek, 20 lipca 2012

100NOGA


Stonoga BRZECHWY

Mieszkała stonoga pod Białą,
Bo tak się jej podobało.
      Raz przychodzi liścik mały
              Do stonogi,
      Że proszona jest do Białej
              Na pierogi.
      Ucieszyło to stonogę,
      Więc ruszyła szybko w drogę.

  Nim zdążyła dojść do Białej,
  Nogi jej się poplątały:
  Lewa z prawą, przednia z tylną,
  Każdej nodze bardzo pilno;
  Szósta zdążyć chce za siódmą,
  Ale siódmej iść za trudno,
  No, bo przed nią stoi ósma,
  Która właśnie jakiś guz ma.
  Chciała minąć jedenastą,
  Poplątała się z piętnastą,
  A ta znów z dwudziestą piątą,
  Trzydziesta z dziewięćdziesiątą
  A druga z czterdziestą czwartą,
  Choć wcale nie było warto.
  Stanęła stonoga wśród drogi,
  Rozplątać chce sobie nogi;
  A w białej stygną pierogi!

Rozplątała pierwszą, drugą,
Z trzecią trwało bardzo długo,
Zanim doszła do trzydziestej,
Zapomniała o dwudziestej,
Przy czterdziestej już się krząta-
No a gdzie jest pięćdziesiąta?
Sześćdziesiąta nogę beszta:
-Prędzej, prędzej! A gdzie reszta?

To wszystko tak długo trwało,
Że prze ten czas całą Białą
Przemalowano na zielono,
A do Zielonej stonogi nie proszono.